Anna Kutrzuba – wywiad
„Kocham życie…” – zdradza Anna Kutrzuba.
Krakuska z krwi i kości. Niektórzy twierdzą nawet, że oddałaby życie za trzy rzeczy – swój ukochany Kraków, muzykę rockową i… książki. Pasjonatka czytania na każdym kroku, o każdej porze i w każdym stylu. Bryluje w sensacji, ale nieobce są jej również inne gatunki. Dzięki wyostrzonemu literackiemu smakowi potrafi trafnie zrecenzować wszystko, co tylko wpadnie jej w ręce. Jak to robi? Zapytajmy…
(na zdjęciu – Anna Kutrzuba – dzięki uprzejmości portalu Dziennik Literacki)
Dariusz Rekosz: W dobie komercjalizacji, internetu i wszechobecnej telewizji (nie tylko cyfrowej), zamiłowanie do książek może trącić myszką. Skąd się to wzięło?
Anna Kutrzuba: Odkąd tylko sięgam pamięcią – czytałam i czytam. Moja miłość do literatury poprzedziła galopującą komercjalizację i upowszechnianie się mediów i jako taka od zawsze stanowiła dla mnie jedyne pociągające mnie źródło projekcji alternatywnych rzeczywistości. Czytając, czułam się tak, jak Małgosia z powieści Ewy Nowackiej – jakby ktoś użył czarodziejskiej różdżki i przeniósł mnie do zapisanego na kartach książki świata. To właśnie ta obietnica podróży w nieznane skusiła mnie w dzieciństwie i kusi nadal. Książki bezustannie przyciągają mnie do siebie magnetyczną siłą.
DR: Czy pamięta Pani swoją pierwszą książkę, którą zrecenzowała Pani quasi-zawodowo?
AK: Niestety nie, choć z perspektywy czasu bardzo chciałabym wiedzieć, która z nich przyczyniła się do powstania Dziennika Literackiego. Kto wie, czy bez jej udziału, dzisiaj również mielibyśmy okazję rozmawiać o książkach?
DR: Jak znajduje Pani czas na czytanie? W końcu niejednokrotnie słyszymy Polaków, mówiących, że „kto dzisiaj czyta książki?” Przerzucenie kilku (kilkunastu) tytułów tygodniowo i dodatkowo wyrażenie na ich temat sensownej i trafnej opinii, to przecież wyczyn nie lada.
AK: Z tym czasem bywa faktycznie ciężko, ale… jeśli marzy się, aby przeczytać „wszystkie książki świata”, trzeba się spieszyć. Życie jest stanowczo za krótkie i boję się, że mogę nie zdążyć. A bardzo nie chciałabym, żeby coś mnie ominęło – tego mogłabym nie przeboleć 😉
DR: Książka, która zrobiła na Pani (jak do tej pory) największe wrażenie, to…
AK: „Dziennik” Anne Frank. Zestawienie niewinności kilkunastoletniej dziewczynki z okrucieństwem otaczającego ją świata jest dla mnie niezwykle wstrząsające. To chyba jedyna książka, która, pomimo wielokrotnej lektury, nadal wyciska z moich oczu bardzo słone łzy.
DR: Co w literaturze wydaje się pani „zbędne”? Czy jest tematyka, która nie powinna, Pani zdaniem, znaleźć się na kartach jakiejkolwiek książki?
AK: Raczej nie. Szeroka panorama tematów i fakt, iż nie są hermetycznie zamknięte, a otwarte na „nowe”, stanowi o sile książek już od dziesiątek wieków. Gdybym skusiła się wykluczyć jakąś tematykę, poczułabym się jak wielki inkwizytor. Dopóki istnieje choćby jedna osoba, która chciałaby daną książkę przeczytać, to warto, aby ona istniała. W tej kwestii sprzyjam absolutnej wolności.
DR: Prowadzony przez Panią portal internetowy Dziennik Literacki powstał w zeszłym roku. Skąd przyszedł pomysł? Kto kryje się za jego kreacją?
AK: Formalnie Dziennik Literacki istnieje od 20 lutego 2008 roku, jednak pisaniem recenzji zajmuję się już od 2005/2006 roku. Publikowałam je okazjonalnie w różnych miejscach w internecie, aż w końcu stwierdziłam, że warto byłoby zapisać wspomnienia z moich literackich peregrynacji w jednym miejscu. Bo tak naprawdę, Dziennik Literacki to pewien rodzaj pamiętnika – ukazuje nie tylko moją drogę przez literaturę, ale i rozwój mnie samej. Myślę, że to będzie miłe, jeśli za parę lat będę mogła spoglądnąć w przeszłość i zobaczyć jak się zmieniłam.
DR: Proszę zdradzić, jaką była Pani uczennicą? Szczególnie w podstawówce, bo w końcu wtedy człowiek albo zakochuje się w książkach, albo zaczyna je nienawidzić. Czy miała Pani swoje ulubione przedmioty?
AK: Bardzo dobrą, a to dlatego, że od zawsze towarzyszyła mi chęć ogarnięcia całą sobą całego wszechświata. Kocham życie i jestem go bardzo ciekawa, a nauka stanowi w końcu najlepszą drogę do poznania. Jak na rasową humanistkę przystało najlepiej odnajdywałam się w przedmiotach humanistycznych. Oprócz zamiłowania do literatury, do dziś towarzyszy mi słabość do uczenia się języków obcych i poznawania tajemnic historii.
DR: Prywatnie, Anna Kutrzuba, lubi… Czy jest coś, co mogłaby Pani robić z porównywalną – do czytania książek – pasją?
AK: Owszem. Tak jak tkwi we mnie Homo Libris, tak tkwi również Homo Politicus. Uwielbiam politykę, zwłaszcza tę międzynarodową. Kto wie, czy kiedyś na poważnie nie zajmę się właśnie publicystyką?
DR: Gdyby mogła Pani odbyć „podróż swojego życia”, gdzie (i dlaczego) zdecydowałaby się Pani pojechać?
AK: Tak naprawdę „podróż mojego życia” musiałaby być podróżą w głąb historii: XIX-wieczny Londyn, Paryż, Boston… Wiele bym dała, żeby móc na chwilę przenieść się do epoki, z którą w pewnym stopniu się utożsamiam. Niemniej jednak, wiedząc, że to niewykonalne, zadowoliłabym się wyprawą po skarbach starożytnych cywilizacji: Macchu Picchu, Angkor, Chichén Itzá… To mogłoby być naprawdę inspirujące.
DR: Czy istnieje postać literacka, z którą może się Pani utożsamić? Jeżeli tak, to, kto i dlaczego?
AK: Raczej nie. Nigdy nie staram się odszukiwać podobieństw między mną a poznawanymi bohaterami, choć czasem zdarzy mi się pomyśleć, iż w danej sytuacji postąpiłabym podobnie jak oni, jeśli nie tak samo. Jeszcze nie spotkałam postaci literackiej, z którą mogłabym się utożsamić. Może takie odkrycie dopiero przede mną?
DR: Co Anna Kutrzuba chciałaby robić za dwadzieścia lat? Czy wybiega Pani myślami do tak odległej przyszłości?
AK: Rzadko, a jeśli już to i tak tym myślom zawsze towarzyszą książki. Chciałabym nadal budować swój „dom z papieru”, a więc jak najwięcej czytać, czytać, czytać… i udzielać jak najmniej wywiadów. Nawet nie przypuszczałam, że to może być tak stresujące! 😉
Dziękuję za udzielnie wywiadu!