LudzieWydarzenia

Dowgird i salwy śmiechu

Takiego spotkania w Muzeum Hansa Klossa jeszcze nie było!

Nic dziwnego, skoro 22.10.2009 w katowickim lokalu przy ulicy Gliwickiej 6 pojawił się jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich aktorów – Pan LEONARD PIETRASZAK.

Przybyła na spotkanie publiczność, jednogłośnie zgodziła się z tezą, że Gość Gwiazdorskiej Biesiady, obok swego niewątpliwego kunsztu scenicznego, jest jednocześnie aktorem… najbardziej niedocenianym. Bo Leonard Pietraszak, to aktor niesamowicie wszechstronny.

Wszyscy (nawet moja siedmioletnia córka) podziwiamy go w roli pułkownika Krzysztofa Dowgirda („Czarne chmury”). Jeździ konno, tnie szablą, ratuje przyjaciół i białogłowy przed kłopotami. A w końcowej scenie, po mistrzowsku, mija z obojętnością margrabiego von Ansbacha. W tym przygodowym serialu dzielnie towarzyszył mu niezmordowany Ryszard Pietruski (jako wachmistrz Kacper Pilch). Film wyreżyserował ulubiony reżyser Pana Leonarda – Andrzej Konic.

Ten sam reżyser obsadził go w jedenastym odcinku „Stawki większej niż życie”, aby wypowiedział sakramentalne hasło: „W Paryżu najlepsze kasztany są na placu Pigalle”. Postać Huberta Ormela, działającego we francuskim ruchu oporu, na stałe wryła się w pamięć wielu milionów widzów. Zwłaszcza, że odcinek „Hasło” jest w pewien sposób wizytówką całego serialu.

Nie mniejszym hitem okazała się rola Gustawa Kramera w obu częściach filmu „Vabank”. „Przyszedł do mnie młody chłopak, ze scenariuszem pod pachą…” – wspominał na spotkaniu Gwaizdor – „… i powiedział: chciałbym, żeby pan to przeczytał i zagrał. To był Julek Machulski. Miał wtedy bodajże dwadzieścia kilka lat. I nie mogłem uwierzyć, że tak młody człowiek napisał tak świetny scenariusz”. I Leonard Pietraszak zagrał. Ale jak zagrał?! Każdy, kto przynajmniej raz obejrzał „Vabank”, musi się zgodzić, że nikt inny nie mógłby lepiej wykreować postaci cwanego bankiera!

Na przełomie lat 1975-77, Pan Leonard znalazł się w obsadzie filmu „40-latek”, w którym Jerzy Gruza kpi z gierkowskiej „propagandy sukcesu”. Zagrał tam lekarza-kawalera (Karol Stelmach), który jako chyba jedyny z całego czterdziestolatkowego towarzystwa patrzy na świat trzeźwo i… nie skąpi nam momentów z ponętnymi pielęgniarkami.

„Kariera Nikodema Dyzmy”, to kolejna rola „mundurowa” – pułkownik Wacław Wareda – w którą wcielił się nasz Gość. Pomógł Dyzmie wślizgnąć się na salony, lecz w sumie nie miał bezpośredniego wływu na rozwój jego kariery.

Filmy w przebogatej karierze Pana Leonarda, o których warto jeszcze wspomnieć, to: „Jak rozpętałem II wojnę światową”, „Profesor na drodze”, „Gniazdo”, „Znikąd donikąd”, „Daleko od szosy”, „Do krwi ostatniej”, „Rodzina Połanieckich”, „Życie na gorąco”, „Królowa Bona”, „Epitafium dla Barbary Radziwiłłówny”, „Kronika wypadków miłosnych”, „Trójkąt bermudzki”, „V.I.P.”, „Siedlisko”, „Złoto dezerterów”, „39 i pół” oraz „Kingsajz”.

Pełną listę filmów, w których wystąpił znajdziecie tutaj.

Na spotkaniu, Pan Leonard, dał się poznać jako nieskończenie sympatyczny i ciepły człowiek. Z radością (i niezapomnianą iskrą w oku) opowiadał o swojej karierze, o kulisach realizacji wielu filmów, i o swoich żyjących i nieżyjących kolegach, z którymi było mu dane występować przed kamerą. Dowiedzieliśmy się na przykład, że film „Siedlisko” jest jednym z jego najbardziej ulubionych, ponieważ autorką scenariusza jest… żona aktora – Pani Wanda Majerówna (POZDROWIENIA!). Natomiast Kwinto i Kramer pojawiają się w trzecim filmie pod nieco zmienionymi ksywkami – jako Kwintek i Kramerko w filmie „Kingsajz”.

Nie sposób słowami oddać atmosfery tego spotkania. Nie sposób opisać, jak wspaniale było porozmawiać z Panem Leonardem i na żywo usłyszeć słynne „ucho od śledzia”. Nie sposób opowiedzieć o salwach śmiechu i burzy oklasków, którą nagrodziliśmy Gościa dwukrotnie – gdy obejrzeliśmy trzyminutową kompilację jego ról, oraz gdy musieliśmy się (niestety!) pożegnać. Szkoda, że czas mija tak nieubłaganie.

Powiem krótko – żałujcie, że was tam nie było!

GALERIA ZDJĘĆ