Ponieważ 30 czerwca 2016 zakończyła się przygoda polskiej reprezentacji na Mistrzostwach Europy w piłce nożnej we Francji, pozwoliłem sobie na subiektywną ocenę występów naszych zawodników. Będzie to ocena „mieszana”, ponieważ po pierwsze – nie jestem hurra-optymistą i nie znoszę śpiewów w stylu „Polacy, nic się nie stało!”, a po drugie uważam, że dla wielu zawodników występ na Euro 2016 to zmarnowana szansa na osiągnięcie rzeczywistego sukcesu. Kto nie chce, niech nie czyta dalej…
- Przytłacza niesamowity brak skuteczności w zdobywaniu bramek. Nie rozumiem stwierdzenia „Lewandowski się otworzy i zacznie strzelać”. A co to on – okno? Drzwi? Żeby musiał się otwierać… Król strzelców Bundesligii. Najlepszy snajper w eliminacjach. Bywały mecze, w których strzelał po kilka bramek, a na Euro trafił zaledwie raz, mając we wcześniejszych meczach po kilka okazji. Drugi „nieotwarty” – Milik. Trafił w pierwszym meczu tylko dlatego, że nieczysto kopnął piłkę. Zresztą pal licho, jak strzelają – byleby strzelali! A tu co? Przypomnę tylko, że w eliminacjach do Euro 2016 rozegraliśmy 10 spotkań, zdobywając 33 gole. To daje średnią (łatwo policzyć) 3,3 trafienia na mecz. W Euro ogółem zdobyliśmy 4 bramki w 5 meczach (0,8 gola na mecz). Tragiczna skuteczność!
- Bardzo dobra gra zespołowa. Faktycznie, Polacy istnieli na tych Mistrzostwach jako drużyna. Nie zbiór indywidualności, ale team. Zgrany, zwarty i gotowy do walki. Z jednym „ale”… Uważam, że polski zespół zaprezentował grę zbyt zachowawczą. Chwaleni przez komentatorów za „mądre i spokojne rozgrywanie piłki” bardzo często (za często!) przechodzili do nieuzasadnionej obrony, albo rozgrywali piłkę w tyłu, jakby prowadzili co najmniej 5:0 i nigdzie im się nie spieszyło. Taki stan rzeczy potrafiła wykorzystać zarówno Szwajcaria, jak i Portugalia. Zresztą, w tym ostatnim meczu – jeżeli strzela się bramkę w drugiej minucie, to należy dobić przeciwnika, zdobywając gola w piątej minucie, a w pierwszym kwadransie prowadzi się już 3:0. A nasz zgrany zespół co? Oddaje pole przeciwnikowi i „cierpliwie rozgrywa piłkę”. Dlaczego?
- Przesadne wychwalanie obrony. Fajnie, że mamy Glika, Piszczka, Krychowiaka i Pazdana. Co do tego ostatniego, to Polaków ogarnęła dziwna euforia i zaczęli się golić „na Pazdana”, ale zapewniam – nie ma w tym niczego odkrywczego. Noszę taką „fryzurę” (zresztą nie tylko ja) zanim jeszcze Pazdan zaczął grać w reprezentacji. Powtórzę – fajnie, że mamy czterech super obrońców, ale pozwolę sobie zauważyć, że mecz wygrywa się dzięki strzelonym bramkom. I choćbyśmy nie wiem jak rewelacyjnie grali w defensywie, to… patrz pkt. 1.
- Kolejny raz słyszę i czytam, że „Polacy pięknie grali”, albo „to było wspaniałe spotkanie w wykonaniu biało-czerwonych”. Pragnę jednak zauważyć, że nie pięknem gry zdobywa się puchar, mistrzostwo, czy ogólnie zwycięża. Grajmy brzydko, paskudnie, ohydnie – ale zwyciężajmy. Ogrywajmy wszystkich w fatalnym stylu. Potykajmy się, grajmy na czas, udawajmy, że łapią nas skurcze, machajmy rękoma i brońmy się dziewięcioma zawodnikami – bylebyśmy wygrywali. Jutro nikt już nie będzie pamiętał stylu gry. Pozostanie wynik. Na przykład w eliminacjach do Euro 2016 dwukrotnie wygraliśmy z Gruzją 4:0 – pamiętacie, czy graliśmy pięknie w obu spotkaniach? Kogo to dziś obchodzi?
- Piszę te słowa około 12 godzin po przegranym meczu z Portugalią. Oglądałem mnóstwo internetowych i prasowych komentarzy – o dozgonnej miłości do Kuby Błaszczykowskiego i o tym, że „Kuba, nic się nie stało”. Otóż chciałbym powiedzieć, że… stało się! Właśnie, że się stało! Jest dla mnie oczywiste i zgadzam się w dwustu procentach, że Jakub jest piłkarzem świetnym, rewelacyjnym, gra doskonale i zdobywa gole. Ale tak doświadczony zawodnik nie wykonuje rzutu karnego, kopiąc piłkę w stronę bramki na najdogodniejszej dla bramkarza wysokości i w najdogodniejszym do jej wyłapania obszarze. Prawie identycznie wykonał rzut karny w meczu ze Szwajcarią, ale tam bramkarz „poszedł” w przeciwną stronę – udało się. W meczu z Portugalią się nie udało i musimy przełknąć tę gorzką pigułkę – to właśnie przez fatalnie wykonany rzut karny przez Jakuba Błaszczykowskiego polska reprezentacja odpadła z Euro 2016. Takie są fakty.
- Zmarnowana szansa no dużo więcej niż tylko ćwierćfinał. Uważam – mimo cierpkich słów powyżej – że jesteśmy reprezentacją, która może obecnie wygrać z każdym. Wierzę w ten zespół. Ani przez chwilę nie przestawałem wierzyć podczas Euro 2016. Gdy przed grupowym meczem z Niemcami obstawiałem, że zwyciężymy 4:0 – ludzie pukali się w czoło. Ale przypomnijcie sobie wszystkie sytuacje – niewykorzystane (lub nawet zmarnowane) przez Milika i Lewandowskiego. Mogło być 4:0 jak nic! Z Portugalią – żałuję, że Polacy nie poszli za ciosem. Może wówczas ten artykuł w ogóle by się nie pojawił…
Przed nami eliminacje do Mistrzostw Świata 2018. Życzę polskiej reprezentacji ohydnej gry i setki zdobytych goli. Bez względu na to, kto będzie je zdobywał.