Wydarzenia

Obejrzałem „Anioły i demony”

Anioły i demonyWłaściwie na tytule tego artykułu powinienem zakończyć. Obejrzałem film pt.: „Anioły i demony” w reżyserii Rona Howarda, nakręcony na podstawie bestsellerowej powieści Dana Browna.

Czy mi się podobał? Tak. Ale przedstawiony obraz w żaden sposób nie dorównuje książce.

I nie mówię tak tylko dlatego, że sam jestem pisarzem…

140 minut trzymającej w napięciu sensacyjnej akcji (tego nie można przeoczyć), wzbudziło we mnie pewnego rodzaju niedosyt. Film (jak dla mnie) jest „przegadany” i brak mu tej tajemniczności i mroczości, którą posiadał „Kod da Vinci”. Sceny są przewidywalne, a bohaterowie (z Tomem Hanksem na czele) przez większość czasu grają tak, jakby byli zobowiązani wyjaśnić widzom, co się właściwie dzieje.

Przypomina to fabularyzowany dokument z przebiegu zagmatwanego śledztwa, w który wpleciono elementy papieskiego konklawe. Podobne rzeczy widuje się w National Geographic lub Discovery Channel. Podobnie jak we wspomnianym „Kodzie”, wiele wątków (występujących w książce) wycięto lub zminimalizowano do pół ujęcia.

W sumie wyszedł dobry kryminał, ale bez efektu zaskoczenia widza i bez tego dreszczyku emocji i zagadkowości, z którą czyta się książkę. Całe szczęście, że w filmie nie doczekaliśmy się faceta wyskakującego z helikoptera bez spadochronu, któremu cało udaje się wyjść z tej opresji.

Moja ocena: 4 punkty na 10 możliwych. Książka – 8.