Z Piotrem w Krakowie
Nie tak dawno gościł na moim blogu, udzielając wywiadu.
Piotr Słotwiński.
Kiedy dowiedziałem się, że na kilka dni przyleciał do Polski – decyzja była natychmiastowa. Telefon, dzień, godzina i miejsce. Wybraliśmy krakowski Rynek, ale udało nam się również zaliczyć spacerek po starym (i trochę nowym) mieście.
Korzystając z okazji, wymieniliśmy doświadczenia z rynku pracy (i rynku bezrobotnych), które funkcjonują w Polsce i w Irlandii. Krótka analiza porównawcza wystarczyła, żeby na powrót zaczęły mi rosnąć włosy (z wrażenia), co w moim wieku jest już trochę nieprzyzwoite.
Wyobraźcie sobie, że będąc bezrobotnym w Irlandii (a wcześniej pracując, nawet z przerwami, przez minimum 2 lata), nabywa się prawa do zasiłku w wysokości ponad 800 euro miesięcznie! Ba! Czasami nabywa się prawa do kilku zasiłków, pomocy socjalnej w opłacaniu czynszu, mediów (prądu, gazu, itp.), a mając dzieci – dodatkowego wsparcia finansowego i rzeczowego (np. państwo pokrywa koszty wyprawki szkolnej).
Dodatkowo, bezrobotni motywowani są do uczestniczenia w różnego rodzaju szkoleniach, na które są zawożeni (i przywożeni, jeżeli takie szkolenie odbywa się poza ich miejscem zamieszkania) i za które… otrzymują wynagrodzenie (coś, jakby kieszonkowe)!!!
UWAGA! Bezrobotny w Irlandii ma… dwa tygodnie urlopu!
Aha! Nie myślcie sobie, że rejestrując się w irlandzkim urzędzie pracy muszą wypełniać stos papierów, a drugi stos przynieść w postaci kserokopii. Nic podobnego! Irlandia jest bowiem krajem, gdzie nie istnieje nawet… dowód osobisty (!), a potwierdzenie „zameldowania” pod podanym adresem stanowi np… rachunek za gaz, lub za telefon. Nie znajdziecie tam również pieczątek na dokumentach, chyba, że ktoś ma taki kaprys.
Zaskoczeni? W takim razie kiedy indziej opowiem wam, jak w Irlandii zdaje się na prawo jazdy (bo procedurę tę „strasznie” zaostrzono).
Piotr także opisał nasze spotkanie – zajrzyjcie tutaj.