Kto jej dorówna?
Chodzi do drugiej klasy szkoły podstawowej. Mieszka w Nowym Sączu. W ostatni czwartek (23.04.2009) dwukrotnie przyszła na spotkanie ze mną, gdy odwiedziłem Empik w jej mieście.
Ola Tobiasz – czyta książki jak karabin maszynowy – jedna za drugą. Ale to nie wszystko. Bo jeszcze pisze ich recenzje, prowadzi blog internetowy, gra na pianinie, a w wolnych chwilach… czyta książki!
Poznaliśmy się przypadkowo. Natrafifszy w internecie na blog Oli (olka-czyta.blog.onet.pl) zauważyłem, że pojawiły się w nim recenzje dwóch książek z serii „Mors, Pinky i…” – napisane żywo i z wyraźnym zabarwieniem chęci poznania dalszych losów Leszka i Ali. Postanowiłem wysłać e-mail do autorki bloga. Odpowiedź przyszła niebawem. I to aż dwie odpowiedzi, bo napisał do mnie również tato Oli – Pan Mariusz.
Tym sposobem zaczęliśmy ze sobą korespondować. Okazało się, że Ola jest zapaloną czytelniczką i chyba największą karą byłby dla niej… zakaz czytania! Jak sama pisze, i jak z dumą stwierdza jej tato – czyta bardzo dużo, bardzo szybko, wręcz pochłaniając kolejne książki. Starałem się, aby tak zagorzała czytelniczka jak najlepiej poznała i moją literaturę, która od początku przypadła jej do gustu.
I wyobraźcie sobie, że pewnego dnia zostałem zaproszony do Salonu Multimedialnego EMPIK, znajdującego się właśnie w Nowym Sączu. Nie mogłem więc zaprzepaścić okazji, żeby nie poznać Oli osobiście i nie zamienić z nią kilku słów. W przeddzień wyjazdu wysłałem więc kolejnego maila z informacją gdzie i kiedy dokładnie będę. No i wtedy się zaczęło. Okazało się, że tą wiadomość odebrał tato Oli… dopiero następnego dnia! W ruch poszły telefony, babcia i konieczne zwolnienie się z lekcji.
Jak już wspomniałem wcześniej, spotkaliśmy się dwukrotnie. Raz – kiedy Ola, z pomocą babci pojawiła się w Empiku tuż po 12-stej w południe, a drugi raz – kiedy w towarzystwie taty i brata (Bartka) przyszła, żeby pomóc tacie uwiecznić wspólne chwile. Z wielkim aparatem fotograficznym, zawieszonym na szyi wygladała jak młoda fotoreporterka.
Zarówno z Olą, jak i z jej tatą nie mogliśmy się nagadać. Skończyło się tym, że być może wybierzemy się kiedyś całymi rodzinami na górską wycieczkę. A co bedziemy robić przy ognisku? Pewnie czytać na głos. Czuję, że Ola nam tego nie przepuści…