Niech niniejszy artykuł będzie przestrogą przede wszystkim dla moich Koleżanek i Kolegów „po piórze”. Ale niech również da do myślenia Wydawcom.
Przy ulicy Stawowej w Katowicach od niedawna funkcjonuje księgarnia „Matras”. Sieć znana i wydawałoby się – dobra marka. Mnie też się tak wydawało. Do dzisiaj.
Akurat przechodziłem ulicą Stawową i zaintrygowało mnie, co też znajduje się w siedzibie dawnej rastauracji KFC? Jako pisarz i literat ucieszyłem się nawet, że pojawił się całkiem nowy przybytek księgarski. Wszedłem.
Zapach książek, miła obsługa, moje tytuły na półkach – żyć nie umierać. Przelotem obejrzałem grzbiety i kiedy już miałem wychodzić zapytałem o mozliwość (i chęć) zorganizowania jakiegoś spotkania autorskiego, czy czegoś w tym rodzaju, bo przecież być w Katowicach to dla mnie żaden problem. Więc i nawet kosztów nie ma niewiadomo jakich.
Sympatyczna pani powiedziała, żeby zaczekać, i że ona poprosi szefową. Czekam. Pani szefowa przyszła, przedstawiliśmy się sobie i w pierwszych słowach mi mówi, że jeżeli miałoby się odbyć jakieś spotkanie autorskie, to nie tylko na zasadzie podpisywania książek, ale „że będzie publiczność i interakcja”. Czyli widownia i sympatyczne pogaduszki. „Super” – pomyślałem, ale pani szefowa natychmiast sprowadziła mnie na ziemię, mówiąc (uwaga, cytuję): „ale żeby u nas wystąpić to trzeba mieć nazwisko”…
Najpierw mnie zatkało. Rozmawiałem już w życiu z tysiącem osób na temat organizacji spotkań autorskich. Dostaję ileś-tam telefonów z zaproszeniem. Jeden z czerwcowych terminów (tegorocznych!) został już zaklepany przez MBP z Siemianowic Śląskich jeszcze w grudniu zeszłego roku! Nagminnie widać mnie co weekend w Kolporterze lub Empiku. Więc pytam kulturalnie „czy REKOSZ, to nie jest nazwisko?” – i słyszę w odpowiedzi – „ale tu chodzi o znane nazwisko, bo to spotkanie musi się równać sprzedaży”.
Wtedy odpuściłem zupełnie. Nikt mnie tak jeszcze nie obraził. Zadzwoniłem do centrali tejże firmy ale oczywiście nie było z kim rozmawiać, więc na przeprosiny nie ma co liczyć.
Koleżanki i Koledzy Literaci! Trzymajcie się z dala od Matrasa!
Szanowni Wydawcy! Zobaczcie, jak ta sieć traktuje Waszych Autorów!
Ech, szkoda, że już nie ma KFC w Katowicach na Stawowej…
5 Comments
Comments are closed.
W irlandzkim Cork jest Pan chyba najbardziej rozpoznawanym współczesnym polskim pisarzem.
Zapraszam do nas 🙂
Panie Dariuszu.
Nie uważa Pan że ten wpis zajeżdża straszliwie megalomanią? bo przyznam, że tylko z taką reakcję na tenże się spotykam.
Ojej, „głupia” Pani z księgarni nie poznała „wielkiego pisarza”. Toż to naprawdę katastrofa. Ja bym od razu kazał zamknąć wszystkie księgarnie Matrasu. W końcu w innych mogą pracować też takie „głupiutkie” Panie 🙂
Panie Jacku,
Nie wiem, czy Pan zauważył, ale jedną z największych (o ile nie największą) przypadłością Polaków jest to, że nie potrafimy się szanować. I jeżeli ktoś wprost i otwarcie mówi, że właśnie został obrażony, to zarzuca mu się megalomanię. Szczerze powiedziawszy jestem już odporny na takie oceny, ale uważam, że ktokolwiek inny przytrafiby się w Matrasie na moim miejscu (lub gdziekolwiek indziej), nie powinien usłyszeć słów „panie, pan jesteś 'za cienki bolek’, żebyśmy pana gościli”.
BTW – udało mi się w końcu dodzwonić do Szefowej Regionu firmy Matras (serdecznie pozdrawiam, Pani Ewo!), która zgodziła się ze mną, że takie słowa nie powinny paść. Bez względu na „wielkość” człowieka.
Wie Pan, ja dzisiaj jestem autorem 7 i 1/5 książki, wydanych w ciągu 2 lat, z bagażem około 100 spotkań na terenie prawie całego kraju (i poza nim). Posiadam jako jedyny w Polsce tytuł Honorowego Ambasadora Literatury Dziecięcej i Młodzieżowej, nadany przez Kampanię, za którą stoją poważne instytucje (w tym nawet ambasada). I na to wszystko może Pan oczywiście powiedzieć „TYLKO TYLE”. Ale jutro? Kto wie? Poza tym proszę mi pokazać „miarkę”, którą należy zbadać człowieka, żeby w tym, czy innym miejscu nie usłyszał „pan nie ma nazwiska”.
Z całym szacunkiem (a propos szacunku) – proszę zapytać moich wydawców, jaką sprzedaż robi nazwisko Rekosz. Bo przecież o to w Matrasie poszło…
Pozdrawiam
AHA! Proszę pamiętać, że we wspomnianym miejscu chciałem wystąpić zupełnie gratis!
I jeszcze jedno – pół godziny temu dostałem zaproszenie do Gdańska (na 18. kwietnia – sobota). Zaprosił mnie Salon Multimedialny Kolporter. I wie Pan co? Pojadę. Chociaż dwa dni spędzę w podróży… Ot, taki to ze mnie wielki megaloman.
Do kolegi Irona:
Sęk w tym, że to nie była „głupiutka pani z Matrasu”, tylko doświadczony pracownik.
„Wielki pisarz”? Widzę, że się „zrozumieliśmy”, bo faktycznie kaliber człowieka mówi o tym, że można go obrazić lub nie.