mar 04
2009

Piotr Słotwiński„Polska to moja Ojczyzna” – wyznaje Piotr Słotwiński.

Piotr Słotwiński – dziennikarz i politolog. Od czerwca 2004 r. na stałe mieszkający w Irlandii (Cork), gdzie znany jest pod literacką ksywką „Obywatel”. Dociekliwy i skrupulatny blogger, opisujący życie na „Zielonej Wyspie” bez koloryzowania, ale z werwą rzeczowego publicysty. Prezes polonijnego Stowarzyszenia MyCork.org. Inicjator wielu akcji, aktywizujących naszych Rodaków na emigracji. Polak i Europejczyk. A może właściwie tylko Europejczyk? Jedno jest pewne – nie lubi łatwizny! Zobaczcie sami…

(na zdjęciu: Piotr w „swojej” Irlandii)

Dariusz Rekosz: Pięć lat poza ojczyzną, to szmat czasu. Co spowodowało, że zdecydowałeś się wyjechać z kraju tanim winem i sztucznym miodem pachnącego?
Piotr Słotwiński: W Polsce przez ładnych parę lat prowadziłem własną, chociaż niewielką firemkę. Przekalkulowałem wszystko i wyszło mi, ze bardziej finansowo opłaca mi się przysłowiowo tutaj kopać rowy, niż we własnej Ojczyźnie prowadzić firmę dając się okradać różnej maści… hm, biurokratom…

Nie pytałem, co Polska może zrobić dla mnie, tylko ja cały czas robiłem coś dla Polski. Brzmi to cholernie patetycznie, ale tak było: zatrudniałem ludzi, płaciłem podatki, nie obciążałem służby zdrowia i systemu socjalnego, nie angażowałem policji, itp. Tak, jak to robiło tysiące innych Polaków prowadzących własną działalność gospodarczą.

W końcu doszedłem do wniosku że coś tu jest nie tak… że ja z siebie „wypruwam żyły”, a byle urzędniczyna traktuje mnie jak potencjalnego złodzieja, bo się bawię we własną firemkę, zamiast pracować gdzieś na etacie za grosze, albo – jeszcze lepiej – siedzieć na zasiłku i pić w bramie tanie wino. Pewnego dnia masa krytyczna została przekroczona…

Nie chciałem wyjeżdżać, chociaż pierwsza propozycje wyjazdu do Irlandii miałem gdzieś w 1999/2000 r. Uważałem, że moje miejsce może być tylko w Polsce…

Ha, jak widać, niekoniecznie…

DR: Słyszałem, że start w Irlandii nie był łatwy. Czy trzeba było być bardzo zdesperowanym, żeby przetrzymać to wszystko, nie załamać się i nie powrócić? Opowiedz o początku swojego pobytu w Cork.
PS: Przyjechałem do Irlandii w czerwcu 2004 r. Przyjechałem, nie przyleciałem, bo wtedy nie było jeszcze bezpośrednich połączeń lotniczych z Polski. Przyjechałem wraz z kolegą – jak sporo osób wtedy: autobusem. Nie z oszczędności: cena przejazdu autobusowego była podobna jak cena przelotu samolotem do Anglii i z Anglii do Polski (a która to cena dzisiejszych klientów tanich linii lotniczych przyprawiłaby o palpitacje serca 😉

Po prostu, wbrew logice, autobusem było… szybciej. Już wyjaśniam: bilet autobusowy można było kupić „z dnia na dzień” a samolotowy – ze sporym wyprzedzeniem. Tymczasem czas naglił. Praca czekała 😉 No cóż, okazało się, ze wcale nie czekała, ale o tym za chwile. 3 dni w autobusie 🙁 Kraków-Londyn, przesiadka, Londyn-Cork. W międzyczasie jeszcze Eurotunel i prom.

Na miejscu okazało się, że praca którą załatwiał nam pewien Irlandczyk i która miała już na nas czekać – nie czekała. Irlandzki pośrednik okazał się być człowiekiem kompletnie nieodpowiedzialnym. Znalazłem się w obcym dla mnie kraju, bez pracy, mieszkania, itp. Jak było dalej? Bądźmy szczerzy: przez pierwszy okres – trudno.

DR: Kiedy nastąpił taki moment, że powiedziałeś sobie „w porządku, stoję na nogach, dam sobie radę, zostaję”?
PS: Kiedy tylko wysiadłem z autobusu. Przyjechałem tutaj z mocnym postanowieniem, że dam sobie rade – i zostaję 😉 Ale tak naprawdę musiało minąć kilka miesięcy, zanim wszystko mi się poukładało tak, jak powinno.

DR: Człowiek z porządnym, polskim, wyższym, humanistycznym wykształceniem – czyli Ty – parałeś się w Cork różnymi pracami, niekoniecznie związanymi z Twoim fachem i umiejętnościami. Nie dziwiłeś się samemu sobie? W jakich profesjach stałeś się specem?
PS: W Polsce przez ładnych parę lat prowadziłem własną, chociaż niewielką firmę. Każdy kto prowadził tego typu działalność gospodarczą wie, że sam sobie musi być prezesem i pracownikiem, kierowcą i sprzątaczką. Tym samym, byłem przyzwyczajony do ciężkiej pracy i wiedziałem, że – gorzej nie będzie. I nie było. Kiedy tylko się tego chce, wszystkiego można się nauczyć i do różnych rzeczy przywyknąć.

DR: Mieszkając na obczyźnie masz okazję obserwować naszych Rodaków. Zapewne nie wszystko podoba Ci się w ich zachowaniu. Czego powinni się wyzbyć? Czego brakuje im, żeby mówić o sobie „jestem Europejczykiem”?
PS: To niewygodny temat, ale… no cóż. Teraz nie jest już najgorzej, Polacy na emigracji stają się prawdziwymi Europejczykami, nie do odróżnienia od innych Europejczyków z Niemiec, Francji czy Holandii. Ale początki były różne a i teraz czasami pewne zachowania budzą niesmak. Przede wszystkim – zbyt swobodne zachowywanie się i ostentacyjne łamanie ustalonych norm. Ale to dotyczy raczej marginesu Polonii. Marginesu – w dosłownym tego słowa znaczeniu. Zdecydowana większość Polonii przynosi dumę swojej Ojczyźnie.

DR: Życie codzienne w Irlandii różni się od tego w Polsce. Czy możesz nam opowiedzieć, jak wygląda Twój „normalny” tydzień?
PS: Bardzo „unormowany” i spokojny, bez pośpiechu. Pracując i mieszkając tutaj ma się pewien komfort psychiczny wynikający z faktu że nie trzeba „gonić” za każdą złotówką, a mimo to ma się sporo czasu na rozwijanie własnych zainteresowań, udzielaniu się społecznie, itp. Dzielę swój czas pomiędzy pracę, działalność społeczną w Stowarzyszeniu MyCork, podróże po Irlandii jak i rozwijanie własnych zainteresowań.

DR: Nie wszystkim udaje się przetrwać w obcym kraju. Widziałeś pewnie wiele rozczarowań. Czy Polacy sami sobie byli winni? Czy też Irlandia okazała się dla nich „za trudna”?
PS: Nie ukrywajmy, że do jednych los się uśmiechnął szybciej, gdy inni na ten uśmiech musieli nieco dłużej poczekać. W dodatku – często okazywało się, że był to uśmiech ironiczny 😉 Jeszcze niedawno pracę w Irlandii mógł znaleźć praktycznie każdy, o ile znał język angielski i przywiózł ze sobą wystarczającą ilość pieniędzy umożliwiających „przetrwanie” w pierwszym okresie. Nigdy nie było tak, że praca „czekała już na lotnisku” – a tak to przekazywały niektóre media w Polsce…

DR: Obecnie „szefujesz” ważnej polonijnej organizacji. Opowiedz nam o działaniach MyCork.org.
PS: Stowarzyszenie MyCork jest drugą pod względem wielkości polonijną organizacją w Irlandii (po Towarzystwie Irlandzko-Polskim z Dublina), ale największą i chyba najbardziej znaną spośród polonijnych stowarzyszeń powstałych w Irlandii po 2004 r. – czyli po napływie tzw. „nowej emigracji”. Staramy się aktywnie uczestniczyć w lokalnym życiu mieszkańców Cork – zarówno Polaków jak i Irlandczyków. Nie zapominamy też o naszych korzeniach. Prowadzimy lokalny polonijny portal i forum internetowe dla Rodaków mieszkających w naszym mieście. Co roku organizujemy u nas zbiórkę pieniędzy na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy (od dwóch lat to właśnie nasz sztab zbiera najwięcej pieniędzy spośród innych sztabów w Irlandii), a także Festiwal Kultury Polskiej. Bierzemy udział w Paradzie na Dzień św. Patryka – który jest największym świętem w Irlandii (w ubiegłym roku otrzymaliśmy nagrodę jako najlepsza grupa biorąca udział w tej paradzie). Organizujemy również „Rozmowy nieKontrolowane”, czyli cykliczne, co dwutygodniowe spotkanie lokalnej Polonii z interesującymi osobami: artystami, podróżnikami, naukowcami, itp. To oczywiście tylko drobny wycinek naszych działań.

DR: Z Twojego bloga można się dowiedzieć, że dużo podróżujesz – zwiedzasz Irlandię wszerz i wzdłuż. Masz pewnie swoje ulubione miejsca…
PS: Irlandia to fascynujący kraj, pełen niespodzianek. Tak naprawdę, zobaczyłem ledwie drobną część rzeczy wartych zobaczenia, chociaż – nieskromnie powiem – chyba więcej niż przeciętny Irlandczyk 🙂 Największe wrażenie robią na mnie wysepki należące do Irlandii – tam można naprawdę poczuć klimat dawnej Irlandii.

DR: Piotr Słotwiński bardzo prywatnie – jak (oprócz zwiedzania) wypełniasz swój wolny czas? Czy kuchnia irlandzka przypadła Ci do gustu? I słowo na temat słynnego irlandzkiego piwa…
PS: Mój wolny czas to obecnie przede wszystkim MyCork, nadrabiam też zaległości czytelnicze. Kuchnia irlandzka? No cóż, cytując za bohaterem współczesnej komedii „Kariera Nikosia Dyzmy”: ja mam polski organizm i wszystko co obce – mi szkodzi 😉 Natomiast co do irlandzkiego piwa i whiskey, to jest to uczta dla zmysłów 🙂

DR: Wielu Polaków jest zapewne zainteresowanych, czy w Irlandii znaleźliby obecnie zatrudnienie, które pozwoliłoby im godziwie żyć. Co im odpowiesz?
PS: Teraz nie jest dobry moment. Irlandia przeżywa kryzys gospodarczy, przyjęć jest niewiele a zwolnień sporo. Irlandczycy sami emigrują ze swojego kraju, najczęściej do Australii i Nowej Zelandii, dlatego – radziłbym się dobrze zastanowić…

DR: Na koniec wybiegnijmy nieco w przyszłość. Czy sądzisz, że kiedykolwiek wrócisz do Polski? A może Irlandia nie jest Twoim ostatnim adresem zamieszkania?
PS: Polska to moja Ojczyzna, mam serce biało-czerwone. Niemniej podróże kształcą, więc dopóki mogę, chcę się dokształcać 😉 W Polsce jestem kilka razy w roku, podróż z Dublina do Krakowa zajmuje mniej czasu niż z Krakowa do Warszawy. Ponadto – cały świat staje się globalną wioską, więc miejsce stałego zamieszkania nie jest dzisiaj już tak istotne, jak kiedyś.

Dziękuję za udzielenie wywiadu!

 

Autor Dariusz Rekosz



11 komentarzy do “Piotr Słotwiński – wywiad”

  • Marcin napisał(a):

    Witam. Zapraszam na stronę pierwszego dziennika on-line dla Polaków w Irlandii. Można na nim między innymi czytać materiały przesłane przez Piotra. Adres to: http://www.nasz-glos.eu

  • Pirx napisał(a):

    Bloga Pana Słotwińskiego czytam regularnie – ciekawie i inteligentnie napisane komentarze do naszej polskiej i emigracyjnej rzeczywistości – brawo

  • Piotr Słotwiński napisał(a):

    Panie „majkelu”, czy też, bardziej zgodnie z prawdą: Marcinie K. z Dublina (jak widzisz – internetowa anonimowość to naprawdę fikcja, więc nie wypieraj się…): osobom twojego pokroju w tzw. „realu” nie podaje się ręki, jednak, ponieważ uporczywie zwracasz się do mnie – odpowiem ci ten jeden jedyny raz.

    Przede wszystkim – nie jestesmy kolegami, więc daruj sobie ten kolokwialny ton. Tym bardziej, że jestem ponad 10 lat starszy od ciebie…

    Odnośnie „fałszywości” – to zdumiewa mnie twoja postawa: przypomne, że kilkakrotnie zwracałeś się do mnie e-mailowo z prośba o pomoc (ostatnio – niespełna miesiac temu) – i zawsze ci tej pomocy w grzeczny sposób udzieliłem, bez „wywyższania się” i „pozowania na wielkiego pana”. Oczywiście – jest to czas przeszly, dokonany. Dopusciłeś się wg mnie oczywistego pomówienia, tyle że każdy inteligentny czlowiek może cię natychmiast zdemaskować po pobieznej chocby lekturze mojego bloga.

    Na koniec przepraszam Pana Dariusza Rekosza i Czytelników jego bloga, za to, że są świadkami tej „radosnej tworczości” jednego z moich chyba najwierniejszych 😉 czytelników…

  • Piotr Słotwiński napisał(a):

    Dziękuję Panu Dariuszowi Rekoszowi za możliwość „zaistnienia” na łamach Jego bloga – to dla mnie ogromny zaszczyt.

    Mam nadzieję, że wkrótce ponownie spotkamy się w Irlandii, gdzie z każdym dniem rośnie liczba Pana Czytelników.

    Pozdrawiam serdecznie 😉

  • majkel napisał(a):

    Nie uważam, żeby moja wypowiedź była obraźliwa tylko może zbyt szczera ale teraz postaram się lepiej. Uważam, że nie jest sztuką przyjechać do Irlandii, pracować poniżej swoich kwalifikacji, zarobić parę euro w fabryce i się wywyższac i pozować na wielkiego pana. Sztuką jest przyjechać do Irlandii i pracowac we własnym zawodzie, lub też zostac w Polsce i tam osiagnąć pozycję. Mam nadzieję, że mój komentarz spełnia wymogi i nie obraża kogokolwiek

  • Zielony napisał(a):

    Znakomity wywiad. Gratuluję! Znam Piotra osobiście i wiem, że jest to człowiek orkiestra.

    A co do komentującego, no cóż… zwykła polska zawiść. Szkoda gadać.

  • majkel napisał(a):

    Usunięte przez moderatora.
    Powód – kolejny atak na osobę, brak merytorycznego związku z komentowanym artykułem.
    Ostrzeżenie! Kolejna obraźliwa wypowiedź zaowocuje zablokowaniem dostępu do systemu komentarzy na tym blogu. Proszę o rzeczowe wypowiedzi. Pywatne animozje nie będą tutaj respektowane!

  • Dariusz Rekosz napisał(a):

    Zwracam uwagę, że dobry smak dyskusji wymaga, aby odnosić się do tematu dyskusji, a nie do osoby, z którą się dyskutuje.
    Ostrzegam, że kolejne obrzucenie kogokolwiek inwektywami spowoduje usunięcie wpisu komentarza oraz włączenie opcji moderowania przyszłych wpisów.
    Proszę również pamiętać, że w internecie nie jest się anonimowym. Zaplecze tegoż bloga umożliwia jednoznaczne określenie geo-pozycji wpisującego komentarz.
    Reasumując – komentujemy treść i nie obrażamy kogokolwiek.

  • stuckinwietnam napisał(a):

    a ty majkelu jestes typ parszywy i takich burakow jak twoja skromna buraczana osoba nalezy cenzurowac pro bono publico
    pozdrawiam

  • pendragon napisał(a):

    Majkel – przydałoby się mniej złośliwości a więcej czytania z uwagą, zarówno wywiadu jak i bloga Piotra. Podam również cytat: „Przede wszystkim – zbyt swobodne zachowywanie się i ostentacyjne łamanie ustalonych norm. Ale to dotyczy raczej marginesu Polonii. Marginesu – w dosłownym tego słowa znaczeniu.” Jak zapewne wiesz większość tych, o których mowa już wróciła do Polski, albo wróci wkrótce, jak tylko skończą im się zasiłki (myślę, że najpóźniej w czerwcu 2009). Poza tym nawet ci, o których mowa potrafili przynosić dumę Polsce pokazując jakimi są dobrymi i robotnymi fachowcami. W domu, w samolocie i w sklepach pokazują zgoła inne oblicze. Poza tym słowo Polonia odnosi się raczej do ludzi, którzy pozostaną tu dłużej niż należny im zasiłek. Pozdrawiam

  • majkel napisał(a):

    Co za fałszywy typ ten slotwinski. Na swoim blogu jedzie Rodakow równo z trawa, jak to nie znaja angielskiego, jak to ogladaja polska telewizje z puszka piwa, zamiast zwiedzac, jak to wyludzaja zasilki. Jak to przewoaza kielbase i wodke w samolocie a slotwinski zamiast tego wozi ksiazki. Jak to w krakowie chodza po galeriach handlowych zamiast na Wawel. Jak w Irlandii grzebią po śmietnikach. Tylko slotwinski jest fajny w Irlandii, ma patent na nieomylność, wie jak zyc, reszta Polaków to bydło.
    A tu nagle w tym wywiadzie mozna przeczytac ze, cytuje: Zdecydowana większość Polonii przynosi dumę swojej Ojczyźnie. Koniec cytatu. To czemu tak najezdzasz na Polakow i wszystko co polskie fałszywy czlowieku?????