Nie będzie o akcji charytatywnej, jaką supermarket Real mógłby zorganizować z myślą o najmłodszych.
Nie będzie o konkursie dla dzieci, który supermarket Real mógłby przeprowadzić z okazji np. Dnia Dziecka i ufundować nagrody.
Będzie natomiast o tym, jak supermarket Real udowadnia, że jesteśmy analfabetami.
Supermarket Real, Dąbrowa Górnicza, u. Katowicka 1. Poszedłem kupić płyn do spryskiwaczy, bo szyby w samochodzie lubię mieć czyste, a w Realu płyn takowy jest ciągle o wiele tańszy, niż na którejkolwiek stacji benzynowej. Po drodze miałem stoiska: ze sprzętem RTV, prasa-książki oraz papiernicze. Ponieważ od czasu do czasu staram się być literatem, wzrok mój przykuły półki z książkami. Podszedłem bliżej.
Na jednym z regałów dostrzegłem pozycję wydaną przez WAB (o Sherlocku Holmesie). Ponieważ wydawnictwo to jest producentem mojego ostatniego bestsellera – „Czarny Maciek i wenecki starodruk” pomyślałem sobie – „zobaczę, co też można znaleźć na półkach z książkami dla dzieci”.
Nie uwierzycie! A i ja sam byłem w szoku! Dletego wyjąłem telefon i od razu zrobiłem dwa zdjęcia (stąd ich nienajlepsza jakość). Supermarket Real, na półce „Książki dla dzieci”, proponuje: Dana Browna, książki kucharskie, obsceniczne i mdławe romanse oraz szereg innych pozycji, których (z całym szacunkiem) w życiu nie kupiłbym dla swoich dzieci!
Rozumiem, że dzieci w tym kraju muszą być nad wyraz rozgarnięte, a najlepiej, żeby w wieku 11 lat zaczynały zarabiać na własne utrzymanie. Pamiętam czasy, w których wzorce osobowe młodego pokolenia były kształtoweane przez nieco inne lektury. Ale wtedy nie było jeszcze supermarketów. Były za to księgarnie z prawdziwego zdarzenia. A książki i literatura cieszyły się większym szacunkiem.
2 Comments
Comments are closed.
A propos absurdów, znana autorka książek dla dzieci skomentowała Pański wpis o Matrasie:
http://piekarska.blog.onet.pl/Wole-byc-martwa,2,ID399194699,DA2010-01-27,n
Fajnie… Chociaż i ona nie postarała się, żeby pojąć istotę tego wpisu. Szkoda.